Kiedy czasu już dla nas nie będzie – recenzja
Długo szukałam pomysłu na napisanie recenzji tej powieści. Długo nie wiedziałam, jak zacząć, by być szczerą i autentyczną. Aż nagle trafiłam na takie słowa Elizabeth Taylor „Trzeba zebrać siły i walczyć, nawet jeśli nie wiadomo, z czym się walczy. Połowa życia składa się ze zmagań z przeznaczeniem, z tym, co nieprzewidywalne”.
Te słowa są niczym innym, jak odbiciem lustrzanym powieści Marty Nowik. W zwierciadle stojącym na wprost książki widać ludzi i ich walkę ze zwykłą codziennością. I choć wymaga ona siły, to nie poddają się – w końcu walczą o siebie. O tym jest powieść. O walce z sobą samym, ze słabym ciałem, starczą apatią i zniechęceniem do życia. To zmaganie z tym, co w człowieku słabe i co traci siły z każdym kolejnym rankiem.
To także historia ludzi, którzy mają pewność tylko co do jednego – że śmierć na pewno przyjdzie. Po nich przyjdzie, po starych i chorych. Dlatego na nią czekają. Są tu, bo muszą. Są, bo wiek tak bardzo ich przeżuł i wypluł, że teraz przeszkadzają bliskim. Są problemem, w którym jeszcze bije serce, ale to przecież rupieć. Takie jest przeświadczenie mieszkańców tego Pogodnego miejsca. I choć ta upragniona śmierć każe na siebie czekać, a życie nie chce odejść, to nagle… okazuje się, że to życie zaczyna się podobać. Wchodzisz w jego koleiny i tuptasz swoim tempem. Dom Pogodnej Starości staje się kieszenią czasu, w której posmak przeszłości rozsmarowujesz językiem na podniebieniu.. i sprawia ci to przyjemność. Odradza się pokora wobec każdej chwili tu spędzonej. Zaczynasz akceptować to kim jesteś i, co zadziwiające, odkrywasz swoją wartość. Chce ci się żyć – ot, tak po prostu. Przecież stara, pomarszczona skóra to tylko płaszcz. Siwe włosy widać jedynie w lustrze, a lekarstwa to nic innego, jak medyczne cukierki o wielu kolorach i działaniach. Starość boli, ale ten ból można nieco osłabić. I choć gdzieś w tyle głowy kołacze świadomość, że długie życie, to dłuższe cierpienie, to jednak w tych czterech ścianach Domu Pogodnej Starości okazuje się, że tak. Że może i ból dłużej trwa, ale ten ból można znieść z pogodą duszy. Z uśmiechem – nawet starczym.
Każda chwila zaskakuje. Nawet pojawienie się młodości w tym miejscu. Bo starość przecież ciągnie do młodości, a młodość? Ta istnieje w kontekście starości, ale czy do niej ciągnie?
Marta Nowik pisze o nas. O ludziach, którzy nagle łapią się na tym, że codziennie przesuwane okienko na kalendarzu ma za sobą kilometry. Trudno zliczyć ile tych dni było, ile lat, ile nowych początków i smutnych końców.
To opowieść o schyłku życia.
To historia ludzi świadomych siebie i dlatego tak płynnie w nią wnikasz i przeżywasz. Odnajdujesz tu normalność, problemy, które znasz z autopsji, czy dylematy, które sam miałeś. Tu wszystko jest autentyczne – i emocje i uczucia i ludzie z krwi i kości. Jesteś Niką i Stefką i palisz papierosy skryty za starymi tujami. Jesteś Antoniną mieszkającą na poddaszu, do której nagle przyjeżdża córka chrzestna. Jesteś Alfredem i Sebastianem i cieszysz się odbudowaną po latach starą przyjaźnią.
Marta Nowik zaprasza do Domu Pogodnej Starości. A ty… Stawiasz krok, potem następny, przekraczasz próg z niechęcią, aż nagle, będąc już w środku uświadamiasz sobie, że wychodząc stąd będziesz już innym człowiekiem.
Otwierasz oczy i chłoniesz…
Słyszysz słowa, które wnikają w ciebie. Łapiesz spojrzenia oczu i twarze mieszkańców tego miejsca. Czujesz dotyk czyjeś dłoni na policzku.
Jest ci tu dobrze…
Mogłabym tak pisać bez końca. I o myślach, jakie nasuwa czytanie „Kiedy czasu…”, i o pytaniach, jakie się budzą, czy choćby uzewnętrznić emocje, jakie są stale obecne gdzieś w środku mnie. Mogłabym pisać i nie kończyć… A wszystko to sprawka Marty Nowik, która niby banalną fabułą stworzyła niebanalną historię. Są tu uczucia i emocje, są łzy i radość, jest życie i śmierć. I są ludzie – tacy, jak ty.
To powieść o tobie.
#agaKUSIczyta – Agnieszka Kusiak
Dodaj komentarz