WOJTUŚ Mariusz Góra – recenzja książki
Wyobraź sobie, że stajesz się reżyserem filmu. Trzymasz w dłoniach niepozorną książkę, która jawi się, jako gotowy, pierwszorzędny scenariusz. Że jej fabułę w szybkim tempie, klatka po klatce, rozpiszesz i naszkicujesz, a poszczególnym postaciom ułożysz dialogi. Wyobraź sobie, że słowa z tej powieści przerzucisz na biały ekran tworząc z nich obrazy. Że wysupłasz fragmenty, które ubierzesz, jak aktorów…
A teraz wróć do rzeczywistości. Stoisz w ciepłej kuchni, za tobą bulgocze gotująca się kasza, obok, na patelni smaży się kotlet w panierce, a w salaterce stojącej na blacie pokrojone warzywa czekają już tylko na dressing. Jest tu ciepło, syto i bezpiecznie. To twój dom…
A film? O czy będzie ten twój kinowy debiut? O Wojtusiu, chłopcu, który … No właśnie, który przeżył wojnę? A może nie zdążył? A może to nie o nim będzie ten film, a o dwójce ludzi, którzy ją przeżyli? O czym będzie twój filmowy „Wojtuś”? Bo chcąc przerzucić książkę na film to tak naprawdę musisz powieść rozpisać na dwie części, które będą styczne w jednym punkcie. W punkcie stanowiącym most pomiędzy nimi. Most wybrukowany słowami „a co by było gdyby?”
A co, gdyby było inaczej?
„Nadciąga mrok, niepewny czas
złowrogi cieć przemierza las”…
Cisza zapadająca między dorosłymi raz za razem trwa trochę dłużej, ludziom strach zaczyna deptać po piętach. Strach, jak wilki, które czają się za ciemnymi drzewami, nie odpuszcza. Idą nocami, w trójkę, by być niewidoczni, jednak i tu czają się złe oczy złych ludzi, groźnie miga nóż, a życie śmierci się boi. Ale nadzieja wraca raz za razem. Wraca, gdy człowiek uzmysławia sobie, że jeszcze ma w sobie siłę do walki o siebie, o bliskich i o każdy następny krok.
Ale jak to ująć w filmie? Co gdyby? Co gdyby Wojtuś przeżył wojnę? A co gdyby wojny nie było? Co gdyby śmierć zabrała Wojtusia?
„(…) tylko, czy warto o tym mówić skoro przyszłości, nawet jeśli widzi ją drzewo, nigdy do końca nie można być pewnym”.
Ze swoim strachem trzeba się zaprzyjaźnić, trzeba z nim cicho i cierpliwie rozmawiać, aż ten przestanie przygniatać do ziemi.
O czym jest „Wojtuś” Mariusza Góry? Wojtuś to hybryda dwóch powieści, dwóch wersji tego, co mogło się wydarzyć. „Wojtuś” jest lustrem, które nie odbija tego, co się przed nim znajduje. Jest to lustro na poły magiczne, które ukazuje rzeczy osoby, jaka przed nim siedzi. W tafli wyświetla się film bez nas, ale o nas. Ty patrzysz na film o chłopcu, który ciszę próbuje zagadać, a który widzi magię tam, gdzie nikt jej nie dostrzega. To chłopiec, który boi się panoszącej wszędzie wojny, groźnych lasów nocą i odgłosów wystrzałów. „Wojtuś” to opowieść o nim i jego odczuciach. O jego patrzeniu na tu i teraz. O życiu.
Co gdyby nie było powrotu? – zapytasz. Szybko ci odpowiem – zostaniesz tu na zawsze, bo jedyne co możesz zrobić, to czekać. Tylko to ci zostało. Do tego są łzy i życie. Nie ma już obiadu gotującego się w ciepłej kuchni, nie ma domu i łóżka – nic nie ma.
Obiad nie jest dla ciebie.
Ktoś stoi przy oknie, zamyślony patrzy… a może to tylko łuna?
Agnieszka Kusiak, ocena 6/6
#agaKUSIczyta
Dodaj komentarz